Wydawać by się mogło, że w piątkowe popołudnie niewiele może się wydarzyć na stacji benzynowej w Chabówce. No, chyba że jest to stacja na trasie przejazdu prezydenta. W pewnym momencie pod dystrybutory zajechały dwa auta - luksusowe audi i samochód terenowy. Z jednego z nich wysiadł uśmiechnięty Bronisław Komorowski.
Jak donosi portal podhale24.pl, prezydent w towarzystwie oficerów Biura Ochrony Rządu wszedł do budynku stacji, gdzie skorzystał z toalety. BOR-owcy zatankowali auta i Komorowski po krótkim postoju ruszył w dalszą drogę, w kierunku Zakopanego.
Pracownicy stacji musieli przeżyć niezłe zaskoczenie tak niespodziewaną wizytą głowy państwa. Jednemu z nich udało się zdobyć na pamiątkę autograf prezydenta.
Wizyta Bronisława Komorowskiego pod Tatrami jest co najmniej zagadkowa. Nie informowała o niej Kancelaria Prezydenta, przez cały weekend nie wiadomo było również, czy ten wypad był powodem nieobecności prezydenta na sobotnim pogrzebie Ryszarda Kaczorowskiego, ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie, ofiary katastrofy smoleńskiej. Dopiero w poniedziałek po południu Komorowski wyjaśnił, że jego nieobecność na ceremonii pogrzebowej była uzgodniona z wdową po prezydencie Kaczorowskim.
Czytaj także:
Komentarze (87)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeNadzieja matką głupich,tak jak głos na P.O.
Już się bój.
Wiemy, dlaczego tupolew został w Rosji
(foto. )
Rosjanie sfałszowali opinię pirotechniczną w sprawie Tu-154M – wynika z dokumentów, do których dotarła „Gazeta Polska Codziennie". Znajdują się one w aktach śledztwa prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie.
To właśnie wątpliwości co do prawdziwości rosyjskich ekspertyz spowodowały wyjazd polskich biegłych do Smoleńska.
Opinia pirotechniczna tupolewa została wydana 13 kwietnia 2010 r. przez Zakład Ekspertyz Kryminalistycznych Departamentu Spraw Wewnętrznych Obwodu Smoleńskiego. Badania przeprowadzili P.A. Kremień, zastępca naczelnika Oddziału Ekspertyz Kryminalistycznych DSW Obwodu Smoleńskiego, oraz A.W. Misurkin, ekspert z zakresu badania materiałów wybuchowych, kapitan rosyjskiej milicji.
W opinii czytamy, że do badania pobrano pięć próbek, które w trakcie analiz uległy całkowitemu zniszczeniu. Tymczasem w rzeczywistości Rosjanie pobrali dziewięć próbek, co jest zapisane w protokole oględzin miejsca zdarzenia z 12 kwietnia 2010 r.
– W przekazanej Polsce ekspertyzie nr 897 stwierdzającej, że w tupolewie nie wykryto materiałów wybuchowych, nie ma informacji, co wykazały pozostałe cztery próbki i co się z nimi stało. Brak tej wiedzy powoduje, że wydana opinia jest nieprawdziwa – mówi nam osoba związana ze śledztwem.
W przekazanych Polsce dokumentach brakuje również szczegółowych informacji dotyczących czynności wykonanych przez rosyjskich ekspertów, m.in. tego, jaką granicę błędu przyjęto w prowadzonych badaniach.
Z dokumentów wynika, że po przeprowadzeniu badań przez Rosjan zapadła decyzja, że tupolew zostaje w Rosji. Wtedy także doszło do zniszczenia wraku Tu-154M.
nie każdy kto ciśnie w twoją platforemkę obywatelską jest pisiorem dlatego
skończ z tą niesiołowszczyzną i tym utuskiwaniem
Znasz komunistyczne POwiedzonko - 'kazdemu wedlug jego zaslug'
'chrabia' pif=paf otrzymuje WYLACZNIE TO NA CO ZASLUGUJE!
Ty zas tez - IMBECYLU z partii oszolomow!
To normalne!
TRAGEDIA DURNIA!
W cywilizowanych krajach nawet jak głowa państwa się nie podoba nikt nie pozwala sobie na takie inwektywy...a przegrany w wyborach gratuluje zwycięscy
i deklaruje wspólną pracę na rzecz kraju. Rzeczywiście jesteśmy dzikim krajem!!!