Dorota Wellman obiecała, że w sobotę poprowadzi wielką imprezę z okazji 25-lecia istnienia firmy Ireny Eris i dotrzymała słowa. Punktualnie stawiła się w Chojnowie, w podwarszawskim ośrodku jeździeckim, gdzie zaplanowano wielki piknik dla gości tego znanego producenta kosmetyków - podejrzał "Fakt".
A przecież zaledwie kilkadziesiąt godzin wcześniej dziennikarka zasłabła w studiu "Dzień dobry TVN" i trafiła na szpitalne łóżko. Tam została poddana szczegółowym badaniom. Lekarze, których obowiązuje tajemnica, nie mogli powiedzieć, co jej jest. Wprawdzie nie zbagatelizowali zdarzenia, ale szybko pozwolili jej wyjść do domu.
W sobotę Dorota Welleman była już w dobrej formie. I fizycznej, i psychicznej. "Nie przeszłam zawału, nie jestem w ciąży, nie umarłam w szpitalu" - zapewniała z humorem dziennikarza "Faktu". "Naprawdę jestem zdrowa jak koń, badania wyszły dobrze" - podkreślała. "Szanowni państwo, jeśli cierpicie na to samo co ja, czyli na migreny, to serdecznie współczuję. Możecie jak ja wylądować w szpitalu! Krótko mówiąc, migrena mnie pokonała".
Narzekanie to nie jej styl. "Wcale nie jestem przepracowana" - zarzekała się prezenterka. "Byłam na wakacjach" - dodała. Wellman faktycznie wyglądała na zdrową. Dowcipkowała, rozmawiała z licznie zgromadzonymi gośćmi.
Dorota Wellman to twarda kobieta. Nie dalej jak w czwartek prosto z planu telewizyjnego trafiła do szpitala, a już w sobotę pełna energii prowadziła imprezę. Jak widać, dziennikarka ma nieprzebrane pokłady sił.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama