Na imprezę do górskiego schroniska w Szyndzielni koło Bielska-Białej Napieralski i lokalni działacze partyjni wybrali się samochodami terenowymi. "Tam balowali na wysokości przeszło tysiąca metrów nad poziomem morza, balowali przy suto zastawionych stołach" - z zazdrością pisze "Fakt". I - jak zauważyli reporterzy bulwarówki - wódka lała się strumieniami.

Reklama

"To było zwykłe przyjacielskie spotkanie" - przekonuje Napieralski. A szef lewicy faktycznie miał co świętować. Z drugiego szeregu polskiej polityki w ciągu miesiąca znalazł się w centrum zainteresowania najważniejszych polityków w państwie. To od postawy jego i jego partii zależy np. odrzucenie prezydenckiego weta w sprawie zniesienia abonamentu dla emerytów - przypomina "Fakt".

Napieralski zaznacza, że sukcesy opijali z kolegami za swoje, a nie publiczne pieniądze. Ile wydali na imprezę, nie chciał jednak "Faktowi" zdradzić.