Trudno się oprzeć eklerce, serniczkowi czy ptysiowi. A nade wszystko bezie, szczególnie, kiedy się wie, jak ją elegancko jeść. Jednak za takie chwile przyjemności płaci się wysoką cenę. Nie tylko przy kasie, bo to akurat dla prezydenckiej córki nie stanowi problemu - twierdzi "Fakt".

Reklama

Gorzej, że te chwile rozkoszy podniebienia zostają na długo w postaci wałeczków wokół talii. I ani się człowiek obejrzy, jak trzeba kupować ubrania o numer większe - przypomina bulwarówka.

Osoba wzrostu Aleksandry i jej tuszy musiałaby uprawiać aerobik prawie przez dwie godziny, i to bez przerwy, by spalić porcję tortu, w której jest około 500 kalorii.

To już lepiej niech córka byłego prezydenta, jeśli już musi jeść słodycze, idzie śladem swojej mamy i przerzuci się na bezy - radzi "Fakt". Wystarczy niespełna godzinny spacer, by po kaloriach zawartych w tym prezydenckim ciastku nie pozostał nawet ślad.