Nie ma to jak relaks w domowym zaciszu po dobrze wykonanej pracy - zauważa "Fakt". A premier nigdy nie ukrywał, że właśnie w rodzinnym gronie po politycznych trudach i znojach wypoczywa mu się najlepiej. W sobotę po kilkugodzinnych, bardzo męczących negocjacjach z prezydentem Lechem Kaczyńskim, wypracował cenny kompromis w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Mógł więc udać się na jak najbardziej zasłużony odpoczynek - pisze bulwarówka.
Tuskowie korzystając ze sprzyjającej aury, postanowili podreperować opaleniznę, którą przywieźli jeszcze z wypadu do Włoch na narty. Jako pierwszy z leżakiem na poszukiwanie słońca ruszył sam premier. Nie wybrał jednak pobliskiej plaży, lecz błyskawicznie ulokował się... na trawniku przed domem - podejrzał "Fakt".
Chwilę później dołączyła do niego córka Kasia. Najpierw nieśmiało w bluzie, a potem już tylko w letniej koszulce z dużym dekoltem zażywała słonecznej kąpieli. Taka sielanka trwała ładnych kilka godzin. Teraz chyba naprawdę nie ma się co dziwić, że Tuskowie tak niechętnie i długo przeprowadzali się do rządowej willi w stolicy - zwraca uwagę "Fakt".