Pitera na swojej stronie internetowej zapewnia, że z jej torbą wszystko jest w porządku: "(...) informuję, że nie używam przedmiotów będących podróbkami, a więc wyprodukowanych z naruszeniem prawa". I na dowód podaje markę torby, która wywołała takie zamieszanie.
"Torba, o której mowa, została zaprojektowana przez firmę Francesco Rogani, której salon mieści się przy Via Condotti 47 w Rzymie i w tym fasonie produkowana jest od wielu lat" - tłumaczy. I zaraz dodaje, że zdecydowała się podać markę, by chronić swoje dobre imię. "Nigdy nie wymieniałam nazw marek przedmiotów, których używam, gdyż mogłoby to zostać potraktowane jako zakamuflowana reklama" - zapewniła.
Całe zamieszanie wywołała torba, która do złudzenia przypomina ekskluzywny drobiazg wart 50 tysięcy funtów. "Faktowi" Julia Pitera tłumaczyła, że torbę dostała od męża, który zapłacił za nią "tylko" 300 euro.