Tomasz Ibek zmierzył się z dziewięcioma konkurentami i wydolnością własnego żołądka. Wygrał, bo - jak mówi - takie mistrzostwa to dla niego przyjemność i zabawa.
Jaką ma strategię? "W dzień zawodów nie jem nic, rano wypijam tylko kawę albo dwie" - tłumaczy zawodnik. Pierwszego pączka zjada w około pół minuty. Z każdym następnym czas się wydłuża i do tego trzeba popijać wodę.
Ibek zapowiedział, że jedenaście pączków to dla niego nie koniec na dziś. Przyznał, że w domu czekają go jeszcze słodkości z bitą śmietaną i adwokatem.