Jak się okazuje, zapewnienia o tym, że Houston już od dawna nie prowadziła imprezowego trybu życia były nieprawdą.
Podobno od dwóch miesięcy, czyli od połowy grudnia Whitney bezustannie się bawiła - piła i brała narkotyki. Wróciła do starych przyzwyczajeń.
Czy nikt tego nie dostrzegał i nie usiłował jej pomóc?
Pudelek.pl podaje relację świadka wydarzeń poprzedzających śmierć gwiazdy (za tygodnikiem "Star"). Podobno wokalistka tuż przed śmiercią była na imprezie, gdzie piła koniak oraz szampana i zupełnie się nie kontrolowała.
- Po powrocie do hotelu wstąpiła do baru i wypiła kilka drinków. Jeden z kelnerów powiedział, że odebrała telefon i na kogoś krzyczała. Stwierdził, że zachowywała się agresywnie i niczym osoba z problemami psychicznymi.
Po tym zajściu wróciła do swojego pokoju. Ciąg dalszy znamy.