Aktor i jego dzieci mieli lecieć samolotem, który uderzył później w jedną z wież. W międzyczasie Wahlberg zmienił jednak plany i wybrał się w podróż innym samolotem. – Gdybym był na pokładzie tej maszyny, która uderzyła w World Trade Center, nie dopuściłbym do tej tragedii – oznajmił Wahlberg. – Doszłoby do rozlewu krwi. Załatwiłbym terrorystów i uspokoił pasażerów, a potem wylądowalibyśmy bezpiecznie.

Reklama

Na wypowiedź natychmiast zareagowała jedna z kobiet, której mąż zginął w ataku z 11 września. – Nie było go tam, więc po co mówi, co mógłby zrobić? – zastanawia się oburzona Deena Burnett-Bailey. – Ta wypowiedź jest naprawdę głupia i nietaktowna. Jak pan Wahlberg może twierdzić, że gdyby był na pokładzie, zmieniłby bieg wydarzeń?

Aktor pospieszył z odpowiedzią. – Najmocniej przepraszam – pokajał się. – To było głupie i niepotrzebne. Spekulowanie, że mógłbym coś zaradzić, jest niedorzeczne. Proszę o wybaczenie rodziny ofiar, którym moja wypowiedź sprawiła przykrość. Nie miałem złych intencji.

Od 27 stycznia polscy widzowie będą mogli podziwiać Marka Wahlberga w filmie "Kontrabanda".