Przypomnijmy: chodzi o zaległe honoraria dla aktorów, występujących w popularnym warszawskim teatrze. Pensji od dłuższego czasu nie dostają nie tylko oni: bez pieniędzy pozostali także pracownicy techniczni.
"Super Express" cytuje wypowiedź Macieja Gierosa z sekcji prasowej warszawskiego Sądu Okręgowego:
- W sądach toczyło się lub toczy 56 spraw z udziałem Teatru Bajka.
Podobno 7 spraw dotyczy kwot od 70 tysięcy złotych wzwyż.
Pełnomocnik spółki broni Grzegorza Biskupskiego, prezesa Bajki:
- Pan Biskupski nie ukradł pieniędzy i nie uciekł z nimi. Powstały zaległości finansowe (...) Utrzymanie teatru niesie za sobą koszty. Pieniądze np. z biletów szły właśnie na utrzymanie teatru, ale nie znam dokładnych rozliczeń. (...) Trwają prace nad restrukturyzacją długów. Chcemy pójść na układ z wierzycielami... Mniej więcej miałoby to wyglądać tak, że otworzymy teatr, będą grać ci aktorzy, on zacznie zarabiać i wtedy, jak będą dochody, zaczniemy spłacać im zaległości - mówi na łamach "SE" radca prawny Michał Brach.
Jak się jednak okazuje, takie zapewnienia aktorzy i inni pracownicy placówki słyszeli już w styczniu. Dali się nabrać, ale drugi raz na to nie pójdą - tak twierdzi poszkodowana Katarzyna Skrzynecka.