Jak donosi portal TZM.com, Mel Gibson w ostatni poniedziałek gościł w restauracji Bravo Bistro w Scottsdale (Arizona).

Wraz z właścicielem knajpy i dwoma nieznajomymi kobietami zjedli obiad - między innymi koktajl z krewetek - i spędzili około 3 godziny w lokalu.

Reklama

Mel poprosił o rachunek i jak się okazało wyniósł on na 170 dolarów. Oczywiście uiścił tę kwotę, a przy okazji zostawił kelnerce 150 dolarów napiwku. To 88% procent kwoty do zapłacenia - a zwyczajowo zostawia się przecież około 10%.

Gwiazdor był zapewne zadowolony z posiłku, ale trzeba przyznać, że także dość hojny. Znane są przypadki naprawdę zamożnych sław, które potrafią wykłócać się w knajpie o parę centów - nie mówiąc już o pozostawieniu napiwku.