"Fakt" przeprowadził wywiad z Joanną:
"Fakt": Rok temu pracowałaś zagranicą. Zagrałaś w niemiecko-francusko-angielskiej koprodukcji?
Joanna Koroniewska: To zabawne, że czasem nawet nieistotny epizod w zagranicznej produkcji, jest ważniejszy od wszystkiego, co robi się w kraju. Dlatego nie lubię opowiadać, co robiłam, a czego nie. Nie chcę rozwijać takich wątków. Nie rozumiem, skąd w nas Polakach tyle kompleksów.
A twoim zdaniem mamy powody do dumy?
Powinnyśmy się cieszyć z tego, co mamy. Bo mamy aktorstwo na wysokim poziomie. Nie powinnyśmy szukać niczego na Zachodzie. Cieszę się, że granice są otwarte, ale nie róbmy z tego wielkiego show. To nie zawsze jest tego warte. Pokutuje myślenie, że jeśli jakaś aktorka zrobiła coś za granicą, to trzeba ją brać, bo to znaczy, że jest dobra. A co to znaczy? Chyba tylko tyle, że zna język i złapała kontakt z zagranicznymi agentami.
A ty próbowałaś swoich sił za Oceanem?
Zagranie w zagranicznym filmie telewizyjnym nie jest tak trudne, jak kiedyś, ale wyjazd do Stanów wciąż jest wyzwaniem. To jest naprawdę bardzo trudny rynek. Nie mogę powiedzieć, że próbowałam, chociaż byłam tam na kilku spotkaniach. Teraz po urodzeniu dziecka już na pewno próbować nie będę.
>>> CZYTAJ TAKŻE: "Co za wpadka! Miss Kolumbii zapomniała założyć..."