Jak donosi "Fakt":

- Oczywiście, jak to przy tego typu rozstaniach bywa, najprawdopodobniej poszło o pieniądze. Jak mówią informatorzy, Doda od dawna nie była zadowolona z dokonań swojego menedżera.

Reklama

– Dorota płaciła mu całkiem sporą pensję i uważała, że może wymagać od niego więcej – mówi źródło. – Miała sporo zastrzeżeń do promocji swojej nowej płyty.


Podobno Burdek miał zawartą z Dodą umowę, zgodnie z którą w razie rozstania miało mu przysługiwać trzymiesięczne wypowiedzenie. Podobno chodzi o kwotę 36 000 złotych. I – jak twierdzą nasi informatorzy – menedżer stanowczo domaga się wypłacenia tych pieniędzy.

Reklama

Doda jednak uważa, że jest już ze swoim byłym agentem rozliczona.


– Konflikt między nimi rozpoczął się już kilka miesięcy temu, oni od początku mieli problem, by się ze sobą dogadać – mówi informator. – Doda była wściekła, że współpraca z mediami nie przebiega tak, jakby chciała. Często się ze sobą spierali – dodaje.

>>> CZYTAJ TAKŻE: "Okradli dom Amy Winehouse"