Jak donosi "Fakt":
"Ostatni raz widzieli się w styczniu, gdy Colin Farrell (35 l.) zabrał synka Henry'ego Tadeusza (1,5 l.) na kilka dni do siebie. I choć aktor poświęcił wówczas całą swoją uwagę chłopcu, to – jak dowiedział się Fakt – taka sytuacja prędko się nie powtórzy. Aktor coraz mniej interesuje się losami syna i jego mamy, Alicji Bachledy-Curuś (28 l.).
Wydawałoby się, że wszystkiemu winny jest napięty grafik rodziców-aktorów. Ale czy tylko o to chodzi? Jak udało nam się ustalić, obecnie Henry wszędzie podróżuje z mamą, a Colin rzadko kiedy nawet dzwoni. – Ala nie będzie dostosowywać się do planów Colina. Nawet kiedy i ona, i on są w Stanach, Colin nie znajduje czasu dla swojego dziecka. Teraz Ala zaczyna pracę na planie i prawie całe wakacje spędzi w Europie. A Colin tu do nich na pewno nie przyjedzie – zdradza Faktowi osoba z rodziny góralki.
Bachleda chciałaby, żeby jej dziecko miało dobry kontakt z ojcem i bardzo przeżywa fakt, że hollywoodzki gwiazdor poświęca mu tak mało czasu. Z drugiej strony, nie mogła dojść z byłym ukochanym do porozumienia, gdy ten chciał zabrać Henry'ego na Wielkanoc.
W wywiadzie dla amerykańskiej telewizji Colin powiedział, że stara się poświęcać swoim synom Henry'emu i Jamesowi (9 l.) tyle czasu, ile tylko może. Jednak w czasie krótkich przerw między planami zdjęciowymi częściej widuje się ze swoją matką i siostrą niż z własnymi dziećmi. Czyżby Irlandczyk wciąż nie dorósł do ojcostwa? A może uważa, że dwa-trzy spotkania w roku wystarczą, by chłopcy czuli się przez niego kochani? Nie wystawia mu to najlepszej opinii..."