Oto fragmenty wywiadu z Jarosławem Kuźniarem z "Faktu":
"Fakt": Gdy dostał pan propozycję poprowadzenia „X Factor” co pan myślał?
Jarosław Kuźniar: Poprosiłem o płyty z oryginałem programu, bo go nie znałem. Trafiłem na wersję brytyjską, którą prowadzi fajny facet. Pomyślałem sobie, że jeżeli mam wykonać jego rolę, to może być ciekawie i że skoro to program, który ogląda najwięcej ludzi na świecie, a ja mam taką szansę w wieku 33 lat, no to wstyd byłoby tego nie przyjąć i nie spróbować. Co złego może spotkać dziennikarza, który wychodzi na scenę i rozmawia z ludźmi?
F: Nie miał pan wątpliwości?
JK: Dla mnie to duże wyzwanie, ja nigdy nie pracowałem na dużej scenie, z publicznością, z widzami. To piekielnie trudne. Jeśli się sprawdzę, będzie mi łatwiej pracować w przyszłości. Jeśli nie - będę wiedział, co muszę jeszcze poprawić. Gdybym nie spróbował - żyłbym nadzieją, że potrafię. Tym razem nie miałem wątpliwości, czy brać tę robotę.
F: Krążą plotki, że ciężko się z panem pracuje, jest pan trudny?
JK: Jestem trudny, ale w tym sensie, że jestem wymagający. Zawsze jednak zaczynam od siebie, a później niestety schodzi na ludzi, z którymi pracuję. Poza tym poranny program w TVN 24 nie trwa godzinę, kiedy emocje można powstrzymać. Robienie tego przez pięć godzin zmienia sprawę, czasami najzwyczajniej jesteśmy zmęczeni. Z tego zmęczenia jesteśmy bardziej wymagający i złośliwi wobec siebie. Z drugiej strony, kiedy wiem, że z niektórymi kolegami spotkam się kilkanaście razy w ciągu programu, to chcę, żeby każde z tych spotkań było inne. Jeśli ja kogoś uszczypnę słowem, to chciałbym odwetu, emocji... wtedy to żyje.
F: To prawda, że w życiu prywatnym jest pan mrukiem?
JK: Nie jestem typem showmana. Słucham więcej, niż mówię. Na scenie robię swoje, a poza sceną zwyczajnie mniej gadam.
F: Jest pan czasem szalony
JK: Jak trzeba, to tak. Jak trzeba, to jestem złośliwy lub cyniczny, a jak życie wymaga, żeby się zatrzymać - staję.
F: Co ze ślubem? Mówi się o gorących przygotowaniach.
JK: Nie, nie mam takich planów. Znam się tylko rok z narzeczoną, to za krótko (śmiech).