Jak możemy przeczytać w "Fakcie":

- Dorota Gardias podjechała swoim luksusowym porsche w okolice warszawskich Łazienek, zaparkowała i poszła do pobliskiego spa. Jednak musiała bujać myślami w obłokach, bo... zostawiła auto w niedozwolonym miejscu. W salonie biologicznym Gardias spędziła cztery godziny. Nieświadoma kary, jaka czekała na nią za wycieraczką samochodu, z radością poddawała się kosmetycznym zabiegom. Jakież rozczarowanie czekało jednak dziennikarkę, gdy zrelaksowana opuściła spa i wróciła do auta. Nie dość, że w salonie kosmetycznym zostawiła na pewno kilkaset złotych, to jeszcze czekał ją dodatkowy wydatek w postaci mandatu na 100 złotych. Pogodynka dostała nauczkę. Teraz zapewne z większą rozwagą będzie wybierała miejsce do parkowania. W końcu nie od dziś wiadomo, że co nagle, to po diable. Choć w tym wypadku można by powiedzieć, że co nagle, to po portfelu...

Reklama

>>> ZOBACZ TAKŻE: "Torbicka zaliczyła wpadkę"