Jak czytamy w "Fakcie":

- I choć z pewnością Edyta musiała czuć tremę, z każdym utworem brzmiała coraz pewniej. "Jenny", "Szał", "Miłość jak ogień" - te szlagiery mają już po ładnych kilka lat, wciąż jednak brzmią świeżo i spokojnie mogą rywalizować z aktualną ofertą polskich wykonawców muzyki popularnej. Przy zalewie szmiry, która opanowała polskie radia w XXI wieku, słychać, że artyści tak wyjątkowi jak Bartosiewicz na naszym rynku nie zdarzają się często. Publiczność z wielkim zainteresowaniem czekała też na nowy repertuar Edyty. Nie zawiodła się. Nowe kompozycje są znakomite. Wyjątkowo brzmiała zwłaszcza jedna z nich, zatytułowana "Upaść, by wstać". Czy Edyta opowiedziała w nim swoją historię? To był jej wieczór. Zahipnotyzowana publiczność nie pozwalała Bartosiewicz zejść ze sceny. Artystka bisowała cztery razy! Takie koncertu w naszym kraju dawno nie było.

Reklama

Edyta była wyraźnie wzruszona. Nie dała odczuć publiczności, że już od kilku lat nie koncertowała.

>>> ZOBACZ TAKŻE: "Małgosiu, jedz!"