Kiedy o godz. 17 Rozmus ze swą wybranką zjawili się kilka dni temu w warszawskim kościele na placu Trzech Krzyży, oboje wyglądali, jakby do ślubu przygotowywali się od miesięcy i o niczym innym nie myśleli.
Ale to pozory. Jeszcze w dniu ślubu dzień minał aktorowi na rozgrywkach golfowych na znanym podwarszawskim polu. Przyszły mąż przechadzał się po polu i celował (z większym lub mniejszym szczęściem) do dołków, jakby poza tym świat nie istniał.
Około godz. 13 nadal wyluzowany Rozmus wsiadł w samochód i nie śpiesząc się, podjechał pod jeden z hipermarketów na Ursynowie, z którego przyniósł świeżo upraną, zapewne ślubno-weselną koszulę. A potem, po krótkiej przerwie, popędził na ślub do kościoła...
Wyluzowany i zrelaksowany, jakby czekające go najważniejsze w życiu wydarzenie miało upłynąć leniwie i bez przygód. W czasie, gdy przejęta panna młoda denerwowała się piekielnie, Robert Rozmus kilka godzin przed ślubem oddawał się przyjemnościom - grał w golfa.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama