Sygnały o tym, że Olaf ma słabość do alkoholu, pojawiały się od dawna. Sam aktor nawet temu nie zaprzeczał. W show-biznesie problemy z uzależnieniami są przecież na porządku dziennym, a Olaf od dziecka związany jest z tym środowiskiem - w filmie zadebiutował już jako 12-latek. Zdaniem Edwarda, szybko wpadł w towarzystwo, które nie stroniło od alkoholu i dobrej zabawy. "Sami wiecie, co się robi po zdjęciach" - mówi "Faktowi" ojciec Olafa.

"Ja się kompletnie nie nadaję na dobrego terapeutę pod względem problemów alkoholowych" - wyznaje otwarcie Edward. "Z różnych powodów. Ja jestem dobrym wychowawcą, ale nie sam dla siebie. Mam wpływ w rzeczach najważniejszych, ale drobiazgi wymykają mi się spod kontroli. A cały diabeł tkwi właśnie w tych drobiazgach. I Olaf ma to po mnie" - tłumaczy.

Edward Lubaszenko przyznaje otwarcie, że nie miał wpływu na wychowanie syna. Gdy Olaf miał trzy lata, związek rodziców rozpadł się. Syn dorastał bez twardej, męskiej ręki, która pomogłaby mu przejść bez szwanku przez mielizny okresu dojrzewania. "To moja największa strata życiowa" - mówi Edward. "Najbardziej żałuję, że przez długie lata byliśmy rozdzieleni" - dodaje.

Czy gdyby ojciec trzymał syna krótko, ten nie wpadłby w straszliwe uzależnienie? Edward nie chce powiedzieć tego wprost. Zapytany, opowiada historię ze swojego dzieciństwa.

"Miałem młodszego przyrodniego brata i on dwa razy pojawił się nietrzeźwy w domu w mojej obecności, kiedy nie było rodziców" - opowiada. "Zbiłem go na kwaśne jabłko. Później chodził posiniaczony, a ja dostałem lanie od ojca, ale nie obchodziło mnie to. Po paru tygodniach, gdy sytuacja się powtórzyła, znów go stłukłem i znów dostałem lanie. Ale dziś brat jest człowiekiem niepijącym".







Reklama