>>> Papież zakłada konto na facebooku

Katarzyna Olczak: Czy Kościół poprzez założenie profilu na Facebooku chce pokazać, że idzie z duchem czasu? Czy to nie jest jak z tonącym, który chwyta się brzytwy, w tym przypadku jest byłby Kościół tracący wiernych?
Szymon Hołownia: Ekscytacja, jaką wywołało założenia przez Watykan papieskiego profilu na Facebooku, jest zdumiewająca. Zadziwia mnie to, że media trąbią o tym od kilku tygodni i robią z tego wielkie wydarzenie. Pobrzmiewa w tym chyba nutka drwiny. Narzędziami, które wielu kojarzą się z Kościołem, są raczej liczydła i kopiowy ołówek. Formułowanie tez, iż tonący brzytwy się chwyta to też czysta demagogia. Kiedy Kościół próbuje dotrzeć do ludzi w nowoczesny sposób - nie jest dobrze, bo na pewno robi to z rozpaczy. Kiedy nie próbuje - też nie jest dobrze, bo to dowód jego zacofania i lenistwa.
Nie przeceniałbym znaczenia tego profilu, ale może choć kilku ludziom pomoże on znaleźć odpowiedź na pytania, które chcieliby zadać, a nie wiedzą jak. Może księża administrujący tym profilem, bo przecież nie będzie to sam papież, będą mieli okazję wytłumaczyć, co tak naprawdę papież mówił ostatnio w Afryce, albo pomagać radzić sobie z wątpliwościami duchowymi tym, którzy papieża dodadzą sobie do listy znajomych.

Reklama

Czy portal ten będzie bardziej zbliżał do Kościoła czy wręcz przeciwnie - zrywając ze swoim konserwatyzmem, zacznie tracić wiernych?
Nie rozumiem pytania. Po pierwsze nie mówimy o portalu tylko o profilu, a to istotna różnica. Po drugie - w czym niby miałoby przejawiać się zerwanie Kościoła z konserwatyzmem, w tym że używa Internetu? Internetu używają, z tego co wiem, najwięksi konserwatyści świata, konserwatyzm jest bowiem zupełnie czym innym niż zacofanie. Po trzecie - niby dlaczego Kościół, nawet jeśli zerwałby z konserwatyzmem, zacząłby tracić wiernych, skoro wiadomo, że to właśnie ów konserwatyzm jest czymś, co wielu ludzi podaje jako powód odejścia od Kościoła? Wykonywanie ekwilibrystyki intelektualnej nad papieskim profilem wydaje mi się zupełnie niepotrzebne.

Co pana zdaniem papież chce pokazać poprzez wejście do Internetu?
To konsekwentna realizacja drogi, jaką Benedykt XVI obrał: jasno i otwarcie mówić, że ma się takie, a nie inne poglądy. Być może dla niektórych są one trudne do przyjęcia, ale rozmawiamy o tym otwarcie. Nawet jeżeli nie ma szansy na kompromis, to chce spokojnie przedstawić swoje stanowisko. Nie kokietuje, tylko informuje. Na Facebooku są być może ludzie, których papieski profil zainteresuje, a nie mają szansy zetknąć się z Kościołem gdzie indziej. Tu nie chodzi o nawracanie, a o informację.

Niektórzy porównują kreowanie wizerunku papieża do znanego już "wylaszczania się" polityków?
Snucie paraleli między Benedyktem XVI a słynną kampanią Wojciecha Olejniczaka czy innych polityków to absurd, który trudno skomentować. Kościół nie musi się "wylaszczać". Kościół musi być tam, gdzie gromadzą się ludzie, a skoro robią to w Internecie, a nie w klubach prasy i książki czy nawet w kościołach, to trzeba być właśnie tam: w sklepach, w Internecie, a także na Facebooku.