"Choć bardzo cenię osobowość telewizyjną pani Hanny Lis, nie zamierzam wprowadzać żadnych zmian personalnych w <Faktach>" - mówi "Faktowi" Kamil Durczok, nie pozostawiając żonie Tomasza Lisa żadnych złudzeń. Pikanterii tej sprawie dodaje fakt, że Durczok zastąpił w TVN właśnie Tomasza Lisa w fotelu szefa serwisu informacyjnego tej stacji.
TVN to była w zasadzie ostatnia licząca się telewizja, w której Hanna Lis mogła szukać pracy. O powrocie do TVP Lis nawet nie może marzyć. Przecież dopiero co stamtąd wyleciała - przypomina bulwarówka.
Do Polsatu raczej nie wróci, bo jeszcze tam dobrze pamiętają jej niesmaczne rozstanie się z "Wydarzeniami". Następca jej męża w fotelu szefa polsatowskiego serwisu, Jarosław Gugała, próbował ją zatrzymać, ale Hanna Lis nawet o tym nie chciała słyszeć. Rzuciła posadę zaraz po tym, jak Polsat podziękował Tomaszowi Lisowi za pracę. I okazało się, że... "Wydarzenia" zyskały więcej widzów po jej odejściu.
>>> Gugała nie boi się Hanny Lis
Wygląda zatem na to, że Hanna Lis będzie musiała się odzwyczaić od kamer telewizyjnych i wrócić do normalnego życia, jakie wiodą miliony ludzi. Z jedną tylko różnicą - Hanna Lis nie musi się martwić, czy wystarczy jej pieniędzy do końca miesiąca. Jej mąż ciągle znakomicie zarabia w telewizji publicznej.