Z dymem poszła nie tylko jego skromna chałupka, ale też dom jego sąsiadów, ludzkich sąsiadów. Na swoje nieszczęście był nim Paul Sheriff. Jego sklep spłonął doszczętnie. Sześć tygodni trwało ustalenie, co było przyczyną pożaru. W końcu strażacy stwierdzili, że na dachu znajdowało się 35 niedopałków papierosów. Jednak zgodnie ze słowami Paula nikt nie wdrapywał się na dach sklepu, żeby oddawać się nałogowi. W końcu stwierdzono, że niedopałki musiał tam naznosić wyjątkowo nieodpowiedzialny wróbelek. Na szczęście pan Sheriff otrzyma zwrot ubezpieczenia za stracony sklep, mimo że - jak mówi jego ubezpieczyciel - wersja, że to mały ptaszek mógł być przyczyną tak wielkiego pożaru, jest naprawdę niesamowita.

Reklama

>>> Ten wróbelek to miał pecha...