"Staram się być honorowy. Wszystko uzgodniliśmy z żoną Marią już jakiś czas temu. Od dawna żyjemy osobno. Najpierw wyjechałem do Warszawy, potem do Londynu. Żona nie chciała mi towarzyszyć. Nasze światy cały czas się od siebie oddalały. W końcu nadszedł czas na rozstanie" - przyznaje na łamach "Faktu" Kazimierz Marcinkiewicz.

Reklama

Już w najbliższym czasie ma się odbyć pierwsza sprawa rozwodowa. Były premier miał już uzgodnić ze swoją żoną Marią kwestię podziału majątku i opieki nad dziećmi.

"Biorę całą winę na siebie. Prawda jest taka, że nie miałem romansu z moją nową miłością. Zaczęliśmy się spotykać na poważnie dopiero w grudniu, po tym, jak wszystko szczerze wyznałem żonie. Z nową wybranką połączyły nas wspólne pasje. Zaczęliśmy się przyjaźnić" - tłumaczy Marcinkiewicz.

Jeśli sprawa rozowdowa przebiegnie bez komplikacji, to ślub byłego premiera z nową wybranką serca mógłby odbyć się już latem. Zaraz po rozwodzie też para chce razem zamieszkać. Jak pisze "Fakt", nie podjęli oni jeszcze decyzji czy zamieszkają w kraju, czy za granicą.

Reklama

>>>Więcej na efakt.pl