Były premier przyzwyczaił się do przywilejów jakie daje władza. Ale zapomniał chyba, że nie stoi już w rzędzie pierwszych garniturów w Polsce. Nawet nie dostał się do parlamentu, startując z list Samoobrony.
"Fakt", który zrobił mu zdjęcia, oburza się, że Miller zapomniał o dobrych obyczajach na drodze, a pamięta tylko o swoim własnym interesie. Zaparkował w sposób skandaliczny, bo miał kaprys i chciał kupić jakiś drobiazg dla żony. Choć przyczynił się do zakorkowania miasta, nic sobie z tego nie robił. Spacerkiem udał się do butiku i powoli wybierał prezent. Ostatecznie kupił małą kurteczkę.
Bulwarówka przypomina, że za podobne wykroczenie kierowca płacił 150 złotych.
Podjechał swą limuzyną pod sklep, rozejrzał się, gdzie zaparkować i gdy nic nie znalazł zostawił auto na drodze. I to na zatłoczonej obwodnicy placy Trzech Krzyży w Warszawie. To nic, że audi A6 to "krowa", która zajęła pół ulicy. To nic, że kierowcy musieli zwalniać, blokować ruch na innych pasach, denerwować si i trąbić. Leszek Miller musiał przecież zrobić zakupy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama