Jak donosi "Życie Warszawy", w maju ubiegłego roku drogowcy wezwali bioenergoterapeutę na trzy newralgiczne skrzyżowania w dzielnicy Bemowo. Za instalację w tych miejscach tzw. odgromników, które miały neutralizować negatywną energię, zapłacili 2,6 tysiące złotych. Dlaczego zdecydowali się na taki krok? "Wcześniej próbowaliśmy ograniczyć liczbę wypadków metodami inżynierskimi, ale wszystkie zawiodły" - twierdzi rzeczniczka ZDM Urszula Nelken. "Sięgnęliśmy po metodę niekonwencjonalną, bo ginęli ludzie" - dodaje. "Życie Warszawy" sprawdziło policyjne statystyki. I okazało się, że rzeczywiście w tym roku miejsca te nie pojawiają się na mapie wypadkowej stolicy. Czy istnieje związek między działaniem różdżki a poprawą bezpieczeństwa? Drogowcy nie chcą niczego przesądzać. A policjanci? "Pierwszy raz słyszę o zainstalowaniu na Bemowie ekranów pochłaniających złą energię. Wiem jedno: wysyłaliśmy tam policjantów. Karali mandatami kierowców łamiących przepisy" - oświadczył z powagą Wojciech Pasieczny, zastępca naczelnika stołecznej drogówki. A co z dziurami w stołecznych drogach? Tu cudów jakoś nie widać. Dlatego my osobiście proponujemy Davida Copperfielda...

Reklama