Znajomi przystojnego aktora narzekają, że jest on stracony dla życia. Od kilku miesięcy praktycznie nigdzie nie wychodzi. Kiedy chce odpocząć, siedzi w domu. Chociaż zawsze był szczupły, schudł ostatnio parę kilo - martwi się "Fakt". Ale jak miał nie schudnąć, skoro całymi dniami tańczy na planie "Kochaj i tańcz" pod okiem wymagającego choreografa.

Reklama

Nieźle we znaki dała mu się też praca przy serialu "Teraz albo nigdy" kręconego dla TVN. Na zdjęcia trzeba było wyjechać aż na Maderę. Co prawda ludzie płacą ciężkie pieniądze, by pojechać na tę uroczą wyspę położoną u wybrzeży Afryki, ale przecież Mateusz był tam w pracy, a nie na wczasach - przypomina bulwarówka.

A wczasy przydałyby się Damięckiemu jak mało komu. Namęczył się na próbach do "Tańca z gwiazdami", zagrał w kinowym hicie "Nie kłam kochanie", kręcił nowe odcinki "Egzaminu z życia". A do tego jest tak ambitny, że ciągle chodzi na castingi i może jesienią zacznie grać w następnym filmie.

Przyznać trzeba, że Damięcki nie haruje za grosze. Za "Teraz albo nigdy" dostał 250 tysięcy. "Nie kłam kochanie" przyniosło mu 10 tysięcy. "Kochaj i tańcz" wzbogaci go o 160 tysięcy. "Egzamin z życia" to konto większe o 60 tysięcy. No i coś pewnie jeszcze zostało ze 120 tysięcy zarobionych w "Tańcu z gwiazdami". Ciekawe, ile Mateusz Damięcki musi zarobić, by uznać, że czas zwolnić tempo - zastanawia się "Fakt".