"Fakt" opisuje, że Weronika Książkiewicz przyjechałą na stację taksówką. Potem samodzielnie wytaszczyła z niej wielką walizę i pociągnęła ją na peron. Tam nerwowo próbowała się do kogoś dodzwonić. Wreszcie z oczu aktorki popłynęły łzy - relacjonuje bulwarówka.

Reklama

Sama Książkiewicz nie ma najmniejszego zamiaru się tłumaczyć. "Nie chcę rozmawiać o całej tej sytuacji" - powiedziała "Faktowi".

Na szczęście ciężarna aktorka nie była jednak na dworcu skazana tylko na siebie. Gdy tylko pasażerowie czekający na pociąg na tym samym peronie zobaczyli łzy Książkiewicz, natychmiast zaczęli dopytywać, czy dobrze się czuje i nie potrzebuje pomocy. Gdy wreszcie przyjechał pociąg, jedna z życzliwych osób pomogła jej wnieść wielką walizkę do wagonu i aktorka odjechała w kierunku Poznania - tak tabloid kończy swoją relację.

>>> Czytaj także na eFakt.pl: Nowa fryzura a la Pazura