Płyta nosząca tytuł "Feelin’ Good" jest spełnieniem marzeń Borysa, który zawsze chciał porywać tłumy, stojąc na scenie z mikrofonem: „Marzyły mi się koncerty, tysiące ludzi pod sceną, najlepsi muzycy grający ze mną. Chciałem nazwać się Bono, ale jakiś Irlandczyk ukradł mi tę ksywę i śpiewa do dzisiaj, podobno nieźle. Nie uważam siebie za wybitnego wokalistę, jestem świadomy swoich braków. Kiedyś obiecałem sobie nie robić tego, w czym nie jestem dobry, ale... ta pokusa była silniejsza”.

Reklama

Borys jest chyba troszkę zbyt skromny… Śpiewanie Prince'a wychodzi mu całkiem nieźle:

p