"Dzisiaj były zeznania obu stron" - opowiadał dziennikarz na korytarzu sądowym. "Właśnie na sali dowiedziałem się, że tamta strona żąda zaległej kwoty 900 tysięcy złotych i miesięcznie 20 tysięcy. Dla mnie to jest nie do wypełnienia. Musiałbym wygrać w totolotka" - mówi i dodaje, że ostatnio obniżono mu pensję o 25 procent.
"Niestety, nie jestem na liście 100 najbogatszych Polaków" - stwierdza Maciej Orłoś.
Skąd 900 tysięcy złotych? Była żona prezentera "Teleexpressu" wyliczyła, że jej były mąż ma wobec niej takie właśnie zaległości. Ta kwota miała uzbierać się od 2005 roku. Dlatego wnioskowała do sądu o przyznanie jej tych pieniędzy i podwyższenie świadczeń.
"Co miesiąc przesyłam łącznie 5 tysięcy alimentów, ale do tego dochodzą inne wydatki na dzieci. Opłaty za szkoły, wakacje... Więc w sumie wychodzi około 10 tysięcy miesięcznie" - wylicza Maciej Orłoś w rozmowie z "Super Expressem". "Wydawało mi się, że dbam o to, żeby dzieci i Ewa żyli godnie" - dodaje.
Telewizyjny prezenter jest w kolejnym związku. Z drugą żoną wychowuje dwoje dzieci.