Może się wydawać, że to tylko kolejny telewizyjny tasiemiec, w którym aktorzy biegają w białych kitlach pomiędzy doskonale wyposażoną salą chirurgiczną a przytulną poczekalnią. Otóż nie - "Chirurdzy" są pierwszym serialem, o którym na stronie tytułowej napisał amerykański "The Wall Street Journal". Stało się to w lutym, kiedy w Stanach emitowano trzecią serię "Chirurgów". Producenci postanowili wówczas, że serialowa doktor Addison Montgomery (Kate Walsh) przeniesie się ze szpitala w Seattle do Los Angeles i otworzy tam prywatną praktykę. Tyle że zrobi to w nowym serialu.

"Private Practise" rusza w Stanach 26 września i jest najbardziej wyczekiwaną premierą sezonu. Dziennikarze największej amerykańskiej gazety finansowej okrzyknęli "Chirurgów" prawdziwym MacSerialem (przedrostek "Mac" jest zresztą ulubionym powiedzeniem bohaterów tej produkcji, którzy powtarzają, że żyją w MacŚwiecie). Tu wszystko działa sprawnie jak podczas operacji serca, a każdy wydany dolar zwraca się z nawiązką. Nic dziwnego, skoro kolejne odcinki trzeciej serii co tydzień oglądało 17 milionów Amerykanów. Dzięki temu ABC z najgorzej oglądanej stała się najbardziej popularną stacją.

W nowej serii, którą właśnie zaczyna emitować Polsat, scenarzyści pokazują wszystko to, co fani "Chirurgów" lubią najbardziej. Po pierwsze, nie będzie tu takiej dawki wiedzy anatomicznej i farmakologicznej jak w "Ostrym dyżurze". Po drugie, stażyści chirurgii nawet nie będą próbować prawością i empatią przebić tych z "Na dobre i na złe" - w "Chirurgach" szefowa oddziału prosi, żeby jej nie budzić podczas dyżuru, chyba że ktoś naprawdę umiera. Usatysfakcjonowani będą oczywiście miłośnicy dziwnych przypadków (bomba umieszczona w brzuchu pacjenta albo mężczyzna z urojoną ciążą). Na pierwszym planie znajdą się jeszcze bardziej skomplikowane historie prywatne bohaterów, przy których skręt kiszek czy mononukleoza to łatwizna. Burke i Cristina planują ślub, Derek i Meredith borykają się z dziwnym związkiem, a Callie, George i Izzie z jeszcze dziwniejszym trójkątem.

Wybór stażysty, który pracuje po 400 godzin w miesiącu, w końcu zaczyna się opłacać, bo w szpitalnej MacHierarchii awansuje niemal każdy, mimo że nie wszystkich pacjentów udaje im się wyleczyć. A pomyśleć, że w pierwszym serialu z gatunku opowieści szpitalnej, brytyjskim "Emergency Ward 10" (1957 - 1967) dozwolonych było tylko pięć śmierci na rok.





Reklama