Nie jest tajemnicą, że Mario Puzo, pisząc "Ojca chrzestnego", wzorował postać Don Corleone na głowie rodu Borgiów – Rodrigo, znanym historii również jako papież Aleksander VI. Pisarz stworzył przy okazji wzorzec opowieści o rodzinie mafijnej – wykorzystywany w kinie od "Ojca chrzestnego" po "Rodzinę Soprano". Neil Jordan ("Gra pozorów", "Wywiad z wampirem") dokonał odwrotnego zabiegu: użył atrybutów kryminalnej sagi, by opowiedzieć o renesansowym rodzie i jego nienasyconym apetycie na władzę.
Już widzę historyków marszczących brwi na takie anachroniczne ujęcie tematu. Borgiowie jako XV-wieczni mafiosi? Rzym i Watykan jako skrzyżowanie Gotham i Sin City? Ależ to kompletna bzdura! Zostawmy jednak obiekcje gryzipiórkom. Nie od dziś przecież wiadomo, że seks i przemoc wszystko uczynią bardziej strawnym. A jeśli dodać do tego piękne kostiumy, świetne aktorstwo i zręcznie skonstruowaną intrygę, to mamy po prostu znakomite widowisko w pikantnym historycznym sosie.
Rodrigo Borgia (Jeremy Irons) jest ambitnym kardynałem. Gdy umiera papież Innocenty VIII, Borgia, mistrz cichej manipulacji, szantażem i przekupstwem toruje sobie drogę na Stolec Piotrowy. W drodze na szczyt wspierają go dzieci (!) spłodzone w związku z rzymską kurtyzaną (!!). Zwłaszcza inteligentny i nielękający się splamić rąk krwią Cesare (Francois Arnaud) jest ojcu nie-świętemu prawdziwą podporą. Wrogowie wszak nie śpią – inny purpurat Della Rovere (Colm Feore) snuje intrygi i szuka wśród możnych sprzymierzeńców gotowych obalić papieża-grzesznika...
"Rodzina Borgiów" reklamująca się w krajach anglosaskich pięknym hasłem: "Seks. Władza. Morderstwo. Amen" opowiada o rodzince papieża Aleksandra VI w tonie sensacyjnym, lecz jednocześnie próbuje nieco wybielić ich czarną legendę. Borgiowie, tradycyjnie przestawiani jako banda dewiantów, którym nieobce są żadne zbrodnie ni zboczenia z kazirodztwem na czele, zyskują przy bliższym poznaniu. Może i mają nieokiełznane ambicje, może i potrafią kłamać, zastraszać i mordować w drodze do celu, ale są też po prostu kochającą się rodziną. Komu taka interpretacja wydaje się sentymentalna, może się skupić na machinacjach władzy. Jak mówi Rodrigo, zapytany przez swoją nową kochankę, piękną Giulię Farnese (Lotte Verbeek), czy nigdy nie przestanie snuć intryg, montować aliansów i rozstawiać swoje dzieci niczym pionki na szachownicy: "Nigdy. Do czegóż innego służy rodzina?". Zdaje się, że nie tylko ojcowie chrzestni wzięli sobie Borgię za patrona. Ambitni ojcowie dyrektorzy też mu zawdzięczają co nieco.
Reklama
RODZINA BORGIÓW | HBO | sobota, godz. 22.00
Reklama