"Na Farö znalazłem swój krajobraz, swój rzeczywisty dom. Jeśli chce się być dowcipnym, można mówić o miłości od pierwszego wejrzenia" – wspominał Bergman w autobiograficznej książce "Lanterna Magica". A przecież niewiele brakowało, by na bałtycką wyspę wybitny reżyser w ogóle nie dotarł. Gdy na początku lat 60. szukał plenerów do filmu "Jak w zwierciadle", początkowo myślał o Orkadach. Szkockie wyspy okazały się jednak zbyt kosztowne i w ten sposób Bergman wylądował na maleńkiej Farö. Został tam do końca życia.
W 1969 roku poświęcił mieszkańcom wyspy swój pierwszy dokument. Portretował młodych ludzi marzących o tym, by Farö opuścić na dobre, za pracą podróżujących do wielkomiejskiej Szwecji. Bergman nie był jednak z tego filmu do końca zadowolony, uważał, że poświęcił mu zbyt mało czasu i uwagi. Dekadę później postanowił więc nakręcić kolejny "Dokument o Farö".
Współpracując z operatorem Arne Carlssonem, zrealizował subtelną, momentami zabawną, chwilami jedynie gorzką opowieść o ukochanej wyspie. Zaskakująco też pogodną, pełną radości życia, afirmacji świata. Mieszkańcy Farö, nawet jeśli narzekają na zdrowie, turystów albo szwedzką biurokrację, wciąż są pełni optymizmu, a swoje życie – na maleńkiej wyspie przecież niełatwe – traktują jak dar od losu. Są niczym dorosłe dzieci z Bullerbyn – co prawda czas beztroski poszedł już w zapomnienie, ale Farö jest i na zawsze pozostanie ich miejscem na ziemi.
Dzięki "Dokumentowi o Farö" poznajemy też inne oblicze Bergmana, choć reżyser w kadrze pojawia się bardzo rzadko. Ale zaskakuje troską, z jaką rozmawia ze swoimi sąsiadami, czułością, z jaką obserwuje biegające po łąkach zwierzęta, podziwem dla protestanckiego etosu pracy i pietyzmem, z jakim go uwiecznia na taśmie. Bergman nie jest tu bynajmniej dokumentalistą zdystansowanym. I nawet gdy zderza monotonię życia w izolacji z chaosem, jaki panuje na Farö w czasie wakacji i corocznego najazdu turystów, o Farö i jej mieszkańcach opowiada z miłością i nieustającym zachwytem.
Reklama



Reklama
Może to wręcz wydawać się zaskakujące, bowiem druga połowa lat 70. nie była dla Bergmana łatwym okresem. W 1976 roku został aresztowany za malwersacje podatkowe i choć zarzuty ostatecznie oddalono, reżyser zamknął swoje studio filmowe na Farö i na kilka lat opuścił Szwecję. Na wyspę wracał rzadko, ale "Dokument o Farö" jest dowodem, że cały czas dawała mu ona możliwość ucieczki od zgiełku świata. W autobiografii wspominał: "Najpierw przyszły sygnały od mojej intuicji: to jest twój krajobraz, Bergman. To odpowiada twoim najgłębszym wyobrażeniom o kształtach, proporcjach, kolorach, horyzontach, dźwiękach, ciszach, światłach i refleksach. Tu jest bezpieczeństwo".
Z wyspą Bergman pozostał związany do końca życia. Planował nawet nakręcenie trzeciego "Dokumentu o Farö" w 1989 roku, lecz z jego planów nic wówczas nie wyszło. Zrealizował jednak tam część swoich wielkich filmów, począwszy od "Jak w zwierciadle", poprzez ,"Personę", "Godzinę wilka" i "Hańbę", aż po "Sceny z życia małżeńskiego". Tam także swój ostatni film "Ofiarowanie" nakręcił Andriej Tarkowski.
"Farö była moją tajemną miłością" – wspominał Bergman. Dzięki niemu maleńka wyspa u wybrzeży Szwecji stała się jednym z najważniejszych punktów na filmowej mapie świata.
DOKUMENT O FARÖ 1979 | reżyseria: Ingmar Bergman | TVP Kultura | wtorek, godz. 18.00