Anna Sobańda: Rzadko oglądamy pana na ekranach, bo jak pan twierdzi, mało jest dobrych propozycji. Co zatem przekonało pana do serialu "Komisja morderstw"

Reklama

Paweł Małaszyński: Przede wszystkim świetnie napisana postać Adama Frejncza. Nie jest to główna rola, pojawiam się może w jednej, czy dwóch scenach w każdym odcinku. Jest to bardzo tajemniczy, intrygująca postać. Piekielnie inteligentny facet z ogromną wiedzą, wybitny lekarz neurolog, który prowadzi hospicjum. Z zamiłowania jest antropologiem i stąd spotyka na swojej drodze tytułową komisję morderstw, której pomaga w rozwiązaniu niektórych zagadek.

Jeden ze scenarzystów zdradził, że inspiracją dla pana postaci była powieść "Mistrz i Małgorzata". Czyżby Woland był pierwowzorem Adama Frejncza?

O to trzeba byłoby zapytać scenarzystów, ale jeśli tak twierdzą, to pewnie coś jest na rzeczy (śmiech).

Adam Frejncz to postać tajemnicza i chyba nie do końca dobra.

Reklama

W każdym człowieku jest odrobina zła. Z dobra też powstaje zło. Frejncz oczywiście ma swój sekret, ale główna tajemnica, która go intryguje, to tajemnica głównego bohatera, czyli Macieja Stasińskiego.

Reklama

Aktorzy często deklarują, że chcieliby zagrać negatywną postać. Dlaczego czarne charaktery są takie pociągające?

Mrok kryjący się w postaci jest bardziej interesujący, niż dobro. Pracując nad taką rolą można odkryć wiele ciekawych rzeczy, pogrzebać w sobie, co jest zawsze dla aktora intrygujące. Z drugiej strony, stworzenie ciekawego czarnego charakteru jest bardzo trudne. A już zbudowanie negatywnej postaci, którą widz polubi i będzie za nią, to kolejny poziom wtajemniczenia. Zawsze zło bardziej pociąga niż dobro.

Jak dużą rolę w serialu "Komisja morderstw" odgrywa historia?

Bardzo dużą, ponieważ w każdym odcinku poznajemy jakieś tajemnice z przeszłości. Wiele z tych historii jest prawdziwych, wydarzyły się naprawdę. Ja sam parę razy czytałem scenariusz, żeby zrozumieć zawiłości fabuły oraz to, co łączy wszystkie postaci. Są tam zagadki z których dowiemy się naprawdę ciekawych rzeczy dotyczących naszej historii.

Czy oprócz historii pojawia się także inna symbolika?

Tak, w tym serialu są odniesienia do kultury, religii, piekła, nieba, Boga i sztana. To nie są historie tylko o tym, kto kogo zbił, pojawia się wiele klimatów religijno – mistycznych. Mnie osobiście takie tematy zawsze bardzo interesowały, mam nadzieję, że widzów również zaciekawią.

Jak ocenia pan obecnie kondycję polskich seriali?

Na pewno zmienia się na lepsze. Próbujemy robić coś innego, niż do tej pory, czego przykładem są takie produkcje, jak „Pakt”, czy „Wataha”. Oczywiście wiadomo, że HBO czy Canal+ to kanały tematyczne, które mogą pozwolić sobie na dużą rozpiętość, większą dozę improwizacji, wyobraźnia może sięgać o wiele dalej. Telewizja publiczna jest wbita w pewne ramy, poza które ciężko jest wyskoczyć, ponieważ ma określony profil i określonego widza. Telewizje komercyjne, nietematyczne starają się sprostać oczekiwaniom widzów, stawiając sobie poprzeczkę coraz wyżej. Z roku na rok poziom polskich seriali się podnosi, choć oczywiście nie wszystkich.

Telewizja Polska zapowiada teraz kilka seriali historycznych. Czy pan widziałby siebie w takiej produkcji?

Musiałbym najpierw dostać scenariusz, bo pomysły zawsze bywają fantastyczne, ale rzadko coś dobrego z nich wychodzi. Zawsze czekam więc na konkretny projekt, konkretną propozycję, konkretną rolę i wówczas się nad nią pochylam. Jeśli jest godna uwagi, tak jak Frejncz w „Komisji morderstw”, bardzo o nią walczę, a jeśli nie, to nie tracę czasu, staram się realizować w innych serialach.

A jak podoba się panu obecna moda na seriale historyczne?

Jeżeli widz tego potrzebuje, to czemu nie. Mamy we współczesnej historii Polski mnóstwo fantastycznych wątków, które przydałoby się zrealizować. Amerykanie i Europejczycy robią filmy historyczne non stop, a u nas problemem są finanse. Jeśli bowiem chcemy, żeby taka produkcja miała wysoki poziom, potrzebne są bardzo wysokie budżety. Spójrzmy jak zostało zrobione „Miasto 44”. Tam było widać włożone w produkcję pieniądze i było też widać efekt. Tak wygląda współczesne kino, ale nie zrobi się takiego filmu za złotówkę. To nas w Polsce blokuje.