O swoich początkach z serialem "Klan", Bursztynowicz opowiedziała w rozmowie z "Faktem":

Reklama

Byłam przede wszystkim aktorką teatralną i to mi wystarczało. Teatr był dla mnie wszystkim. Ta przygoda z Klanem to było coś co miało być na chwilę. Nagle to się wydłużyło i mamy 16 lat. Nie wyobrażam sobie żebym teraz podjęła taką decyzję, że angażuje się w coś co tyle lat będzie trwać. Pewnie bym się przestraszyła tej liczby. Ale nigdy nie mówię nie.

Aktorka przyznała także, że przez rolę w "Klanie" wiele ją omija:

Myślę, że tak. Na pewno dużo mnie omija. A może nie i jakbym nie grała Elżbiety to w ogóle bym się nie pojawiała na ekranie? Kto to wie? Chcielibyśmy być rozchwytywani i zazdroszczę tym, którzy mają dużo propozycji i mogą przebierać. Ja jednak jestem bardzo postrzegana jako Elżbieta z "Klanu" w związku z tym moje możliwości są mniejsze i ograniczone. Telefon się nie urywa. Niestety się utożsamiamy z postaciami, które gramy i reżyserzy niechętnie obsadzają takie charakterystyczne postacie. To niewątpliwa szuflada, ale nie mam o to żalu i nie myślę w tych kategoriach.

Reklama

Nic więc dziwnego, że Barbara Bursztynowicz rozważała pożegnanie z "Klanem":

Żeby to raz? To jest normalne. Chciałam kilka razy odejść z Klanu i nie zdziwię się jak kiedyś znowu o tym pomyślę. Ale to jest tak jak w wielkiej korporacji do której można Klan porównać. Ludzie czasem mają dosyć tego reżimu, przychodzi bunt i idzie się dalej. Z drugiej strony nie wiadomo czy gdzie indziej jest lepiej. Tu znamy się jak łyse konie, czasami się bardziej lubimy, czasami mniej, ale wiemy czego się spodziewać po sobie. To daje nam poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Ja na szczęście mam Andrzeja Grabarczyka, który od samego początku gra mojego męża i on w niezwykły sposób rozładowuje swoim wielkim poczuciem humoru napięcie, gdy tylko się pojawia. Dzięki temu jakoś udaje mi się przetrwać trudne chwile.