Kostek Yoriadis na wstępie udzielonego "Faktowi" wywiadu stwierdził, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy mówi publicznie o swoim życiu prywatnym. Na rozmowę z tabloidem zdecydował się ponoć wyłącznie za namową rodziny i przyjaciół, którzy nie mogli patrzeć, jak była partnerka oczernia go w mediach.

Reklama

Yoriadis zapewnia, że nie zerwał kontaktów z córką, a został ich pozbawiony przez jej matkę, Kasię Kowalską:

Zostałem całkowicie odcięty od kontaktu z nią. Nie jest prawdą, że o dziecku zapomniałem, że nie była dla mnie ważna. Wielokrotnie próbowałem „dobić” się do niej, ale zawsze mi to uniemożliwiano

Kiedy Ola miała dwa lata, jej ojciec wyjechał do Grecji, by zaopiekować się chorą matką:

Reklama

Oczywiście poinformowałem o tym mamę Oli. Spotkaliśmy się, powiedziała, że rozumie, ale skoro może mnie nie być nawet parę lat powinienem podpisać dokumenty, które umożliwiłyby jej samodzielne podejmowanie decyzji co do dziecka. Zgodziłem się i podpisałem. Nie było mnie 4 lata. Tak duża odległość nie sprzyjała kontaktom z małym dzieckiem.

Ojciec Oli zapewnia, że w Grecji ledwo wiązał koniec z końcem, a o byt córki się nie martwił, ponieważ jej mama była gwiazdą i zarabiała krocie. Po powrocie do kraju dowiedział się jednak, że zasądzono mu alimenty

Na kolejnym spotkaniu dowiedziałem się, że mogę spotkać się z córką, pod warunkiem że natychmiast, jednorazowo wpłacę 50 tysięcy. To było 16 lat temu, duże pieniądze. Powiedziałem szczerze, że ich nie mam, ale chcę widzieć córkę i powoli mogę spłacać zaległości. Wtedy usłyszałem, że Katarzyna zdecydowała, że dopóki nie zapłacę, spotkania z córką nie będzie.

Reklama

Kostek Yoriadis twierdzi, że o kontakt z córką walczył długo, niestety bez rezultatów:

Wielokrotnie jeździłem do rodziców Kasi do Sulejówka. Przyjeżdżałem z kwiatami, prosiłem o spotkanie z Olą, nie udało się. Potem próbowałem rozmawiać z bratem Kasi, Grzegorzem, chciał mi pomóc też się nie udało. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że mogę widzieć Olę ale tylko w obecności dziadków. Na jednym spotkaniu się skończyło. Przyjeżdżałem, ale nie było dziecka. Dziś myślę, że moim największym błędem było to, że nie skorzystałem z usług adwokata, nie dochodziłem swoich i Oli praw, bo prawem dziecka jest mieć kontakt z ojcem. Ale chciałem spokoju, chciałem by wszystko załatwione było bez walki, w ciszy, byśmy zachowali się jak cywilizowani ludzie. Teraz z perspektywy czasu bardzo żałuję, że nie zdecydowałem się na batalię sądową. Nawet gdyby się nie udało, Ola wiedziałaby, że o nią walczyłem...

Muzyk przyznaje jednak, że alimentów na córkę nie płacił przez lata i nie płaci do dziś:

Na początku tak, a gdy okazało się, że mam tylko płacić, a nie mam żadnych praw i córki widywać nie będę, zmieniono jej nawet nazwisko, przestałem. To był wyraz mojego buntu sprzeciwu i bezsilności.