W ostatnim wywiadzie udzielonym Onetowi, Michał Wiśniewski wyznał, że choć stara się pozostać w trzeźwości, nie zawsze mu się to udaje:

Reklama

Jest taka zasada, żeby nie pić przy alkoholiku. Wobec mnie nie trzeba jej stosować. Mogę nawet powąchać wódkę, ale się nie napiję. Nie po to się zaszywałem, żeby pić. Poprzednia wszywka skończyła mi się półtora miesiąca temu. Pomyślałem, że spróbuję bez niej, może dam radę? Ale napiłem się i to nie na imprezie, choć wszyscy czekali, że Wiśni kończy się wszywka, to sobie porządzimy. Napiłem się z sąsiadem. Było mi tak niedobrze, że przez 12 dni niczego nie tknąłem. Mówię więc: genialnie, dam radę. Ale potem przyszła jedna impreza, potem druga i trochę popłynąłem. Wróciłem do swojego lekarza i znów się zaszyłem. Wszyscy się z tego śmieją, bo nigdy nie byłem alkoholikiem, który zaczynał wieczorem, a rano musiał zaklinować.

Wiśniewski dodał także, że każdy uzależniony powinien znaleźć swój sposób na walkę z nałogiem. On nie jest przekonany do terapii, preferuje za to wszywanie sobie pod skórę Esperalu:

Ostatnio Marcin Meller wyśmiał mnie, kiedy napisałem, że wszywka jest genialna, a terapia niewiele daje. Wcale nie chciałem przez to powiedzieć, że nie należy korzystać z terapii. Najważniejsza jest jednak świadomość. To tak jak z rzucaniem fajek. Nie uda się, dopóki to nie kliknie w głowie. Nikomu nie odradzam terapii. Mówię tylko, że najpierw trzeba to sobie rozegrać w głowie. Wszywka gwarantuje tylko jedno. Że przez moment masz szansę odzyskać trzeźwość i zobaczyć różnicę pomiędzy tym, co było, a tym, co jest. Bardzo lubię wódkę i uwielbiam się napić. Pewnie jeszcze nieraz to zrobię. Ale to nie zmienia faktu, że różnica jest ogromna.

Reklama