Sylwia Gruchała już na wstępie rozmowy z dziennikarzem trojmiasto.gazeta.pl zaznaczyła, że nie czuje się gwiazdą show biznesu:

Reklama

Show biznes mnie śmieszy, a zwłaszcza to, że ludzie, którzy w nim są, myślą, że są kimś lepszym. Że jeśli pokażą się w telewizji, to znaczy, że więcej osiągnęli, mają wysokie mniemanie o sobie. A tak naprawdę często są - jak ja to mówię - zwykłymi "pikusiami".

Florecistka powiedziała także, że zarabianie pieniędzy, gdy jest się osobą popularną, jest bardzo proste:

W show-biznesie nie trzeba wiele umieć, żeby zarabiać dobre pieniądze. W ogóle - w Warszawie zarabia się łatwo. Widzę to po sobie. W momencie, kiedy godziłam się na telewizje śniadaniowe, nawet za darmo, moja popularność nagle wzrosła. Nie byłam już sportowcem, byłam na urlopie macierzyńskim, ale paradoksalnie byłam częściej zauważana. Wystarczy, że pokazałam się, że jestem, że nie zamknęłam się w czterech ścianach, i nagle zaczęłam dostawać propozycje, podpisywać kontrakty. Dlatego myślę, że w Polsce łatwo zrobić karierę, zwłaszcza jeśli ktoś ma pomysł na siebie. Weźmy np. Ewę Chodakowską, która tak jak ja, jest ze świata sportu. Miała pomysł, potrafiła go sprzedać, zauważyła, że to się opłaci. I zrobiła karierę. Choć akurat ona dała ludziom coś konkretnego - dzięki niej zaczęli o siebie dbać, o swoje zdrowie, zaczęli się ruszać.

Reklama

Gruchała zdradziła również kulisy tego, na czym w show biznesie można zarobić:

Za telewizje śniadaniowe najczęściej nie płacą. Chyba, że jest akurat program ze sponsorowanym tematem kulinarnym, wtedy tak. Za to rozrywka to już fajne pieniądze, oczywiście stawka zależy od tego, kto ma jaką umowę, a raczej pozycję w świecie show-biznesu. Bo nie jest ważne, kto co sobą reprezentuje i co ma do powiedzenia. Liczy się popularność, czyli kto jest częściej na okładce. Nie trzeba być wykształconym, inteligentnym i mądrym. Trzeba mieć szczęście i umieć się przepychać łokciami. Mi płacili około tysiąca euro za jeden występ, udział w nagraniu, które trwa np. cztery godziny. Za jeden odcinek Tańca z gwiazdami w 2008 roku dostawałam 10 tysięcy złotych. To nie są małe pieniądze, przynajmniej dla mnie, dlatego w to wchodzę. Nie zawsze mi się to podoba, ale wykorzystuję po prostu swoją szansę.