Jakiś czas temu na łamach "Super Expressu" ukazały się dwie fotografie ukazujące nagiego Przemysława Stoppę i owiniętą wokół niego, również nagą Ilonę Felicjańską. Paparazzo wyznał tabloidowi, że jest to jego nowatorski projekt, który zrewolucjonizuje polski show biznes. Kilka dni później, sama Ilona Felicjańska, za pomocą portalu społecznościowego, wyraziła swoje oburzenie faktem, iż Stoppa sprzedał zdjęcia tabloidowi bez jej zgody. Modelka nazwała paparazzo "ludzką k....", która nadużyła jej zaufania.

Reklama

Teraz, w wywiadzie udzielonym "Wprost.pl", na pytanie redaktorki, czy czuje się "ludzką k...", Przemysław Stoppa odparł:

Bo mnie tak nazwała Ilona Felicjańska po tym jak „Super Express” opublikował moje i Felicjańskiej nagie zdjęcie? Gdybym rzeczywiście chciał być „ludzką k….”, tobym potrafił pokazać, jak się taka k… zachowuje. Ale nie jestem – choć potrafię być.

Fotograf wyznał także, że nie ma zbyt dobrego zdania o modelce, którą udało mu się namówić na rozbieraną sesję:

Z mądrymi ludźmi można się dogadać zawsze. A ona inteligencją nie grzeszy, zresztą to widać po jej wypowiedzi. Na początku spanikowała: było tak pięknie, że dupa mięknie… Tymczasem ja mam wrażenie, że tylko dość mocno dmuchnąłem jej w żagle. A że ona sobie takiego gola walnęła? Pytania o skrupuły to nie do mnie, tylko do niej. Przecież ona dopiero po pewnym czasie się zorientowała, że może to pijarowo wykorzystać, że to może jej pomóc promować własne projekty.

Reklama

Stoppa stwierdził, że z Iloną Felicjańską uzgadniał jedynie samą sesję, a nie to, jak i gdzie zdjęcia zostaną wykorzystane:

Ona zakładała, że znam się na swojej robocie i zrobię tak, żeby było dobrze. Ja jej nie mówię, jak ma pozować, a ona mi nie mówi, jak mam tym handlować. Proste.

Jak sądzicie, czy modelka, w swojej naiwności faktycznie dała się wykorzystać fotoreporterowi, czy też zgodziła się na coś, czego w krótkim czasie pożałowała i próbując ratować wizerunek obarczyła winą paparazzo?