Reporterom bulwarówki udało się dopaść Nergala po jego chicagowskim koncercie. Zapytany o nagonkę mediów, która się wokół niego rozszalała, odpowiada: "Takie zainteresowanie mediów to dla mnie nowość. Tak się złożyło, że się spotkaliśmy z Dodą i zakochaliśmy się w sobie. Ona jest postacią numer jeden w Polsce. Nie prosiłem się o to, by być popularnym. Nie przejmuję się takimi dyrdymałami, jak na przykład to, że koledzy się z niej śmieją, że ona robi gównianą muzykę. Mnie teraz nie ma w Polsce i tym bardziej nie jestem w stanie na to zareagować".

Reklama

Podkreślił także, że kocha swoją dziewczynę mimo różnić, które niewątpliwie ich dzielą: "Łączy nas więcej niż inne pary. Ja to w ten sposób widzę. Chociaż ludzie mogą mówić: jak to? Tutaj różowe, a tam czarne? Ale to są osoby, które nie potrafią czytać między wierszami... Dla mnie najważniejsze jest to, że się kochamy. I jak tylko wrócimy z zespołem do domu, to na pewno pojedziemy na wakacje. Teraz od ponad miesiąca mamy z Dodą utrudniony kontakt. Pozostaje internet i telefony. To dla mnie bardzo ciężka sprawa. Bo liczy się przecież przede wszystkim kontakt fizyczny. To jest najważniejsze. Ale trzeba trzymać kciuki, że nam się uda. Ja w każdym razie trzymam".

My w sumie też trzymamy, ale niepokoją nas doniesienia tej samej gazety z tego samego dnia - że Doda umawia się na randki pod nieobecność Nergala.