– Byłem kompletnym matołem i może dlatego nie miałem kolegów – tłumaczy Hopkins. – Naprawdę. Byłem totalnie głupi, nigdy nie wiedziałem o co chodzi. Nie bawiłem się z innymi dziećmi, bo nikt mnie nie lubił. Stworzyłem więc sobie w wyobraźni własny świat. Wiem, że to brzmi jak bajka, ale nie miałem innego wyjścia. Żyłem sam dla siebie, grałem na fortepianie, przeżywałem wszystko w środku. I tak zostało mi do dziś.

Reklama