Jak czytamy w "Fakcie":

- Sensacyjny zwrot w śledztwie w sprawie śmierci króla popu. Za trzy tygodnie rozpoczyna się proces osobistego lekarza Michaela Jacksona. A tu nagle obrona zdobyła niezwykle ważny dowód niewinności lekarza, który stawia całą sprawę w nowym, niesamowitym świetle.

Reklama

Tym dowodem jest strzykawka, za pomocą której podano Michaelowi śmiertelną dawkę leku propofol. Otóż na strzykawce nie było odcisków dr Murray'a, ani nikogo z rodziny, ani nikogo z personelu. Odnaleziono na niej tylko odciski palców tajemniczej osoby, której policja nadała pseudonim Mr X.

Człowiek ten miał wstrzyknąć Jacksonowi propofol, ukraść z jego domu milion dolarów w gotówce i uciec – pisze "News of the World", powołując się na informatora związanego ze śledztwem.

Mimo, że dom Jacksona naszpikowany był kamerami rejestrującymi wszelki ruch, prawdopodobnie nie uda się ustalić, kim był ten człowiek. Dlaczego? Bo dziwnym trafem policja zgubiła nagrania z kamer z ostatnich 24 godzin przed śmiercią króla popu. A skoro to Mr X miał zabić Jacksona, to musiał być na tych nagraniach.

Reklama

>>> CZYTAJ TAKŻE: "Dubieniecki zerka na ferrari"